Xink Forum Index  
 FAQ  •  Search  •  Memberlist  •  Usergroups •  Galleries   •  Register  •  Profile  •  Log in to check your private messages  •  Log in
 "xink-story" by Drianka View next topic
View previous topic
Post new topicReply to topic
Author Message
Drianka
Adminka
Adminka



Joined: 07 Mar 2006
Posts: 785 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Wiocha jak nie wiem :P

PostPosted: Mon 18:47, 13 Mar 2006 Back to top

To story pisze na blogu [link widoczny dla zalogowanych] Mam nadzieje, ze sie spodoba Smile)

********


Jestem szczęśliwą, zawsze uśmiechniętą blondynką. Rodzice nadali mi imię Alex. W tym roku dwudziestego grudnia będę miała szesnaste urodziny. Obecnie jestem w dziewiątej klasie gimnazjum w Aachen. Mój charakter jest nie do opisania. Każdy kto mnie poznał nie może ocenić jaka naprawdę jestem. Zmienna. To na pewno. Złośliwa, wredna, a za chwilę milutka i pomocna. Krzyczę, wyzywam, a później przepraszam i zachowuję się jakby nigdy nic. Moim największym marzeniem jest… nie ma czegoś takiego. Magia nie istnieje i najskrytsze marzenia też nie mogą się spełnić. Przynajmniej taka jest moja teza. Moim zdaniem na nudę najlepsza jest rozmowa z kimś bliskim lub po prostu z kumplami, ale nie kończy się na rozmowie. Muzyka. Słucham pop-rocka, rocka, punk-rocka, ale również rapu. Najczęściej w mojej hifi leci płyta naszego niemieckiego zespołu Tokio Hotel lub ewentualnie Busted. Uważam, że są wspaniali, ale niestety nieosiągalni. Właśnie spałam w pokoju, ale wpadła moja siostra.

- Wstawaj!!! Idziesz do szkoły czy nie?! Nie zapomnij, że masz oddać to Ryan’owi!!! – krzyczała wymachując mi czymś przed oczami.
- Czego chcesz? – warknęłam i podciągnęłam kołdrę tak wysoko, że teraz zasłaniała mnie całą.
- ALEX!!! – ryknęła. Normalnie aż się wzdrygnęłam.
- Dobra już wstaję, wstaję… - leniwie zrzuciłam z siebie kołdrę. - czego chcesz – warknęłam i spojrzałam na nią z rządzą śmierci.
- Masz to oddać Ryan’owi…
- Sama mu oddaj. Ty pożyczyłaś.
- Oddaj mu to… - naciskała.
- Wiesz dobrze, że z nim nie rozmawiam. Już nie siedzę z nim w ławce. Siedzę z Fredem. A Ryan siedzi z Inigo. Max siedzi z…
- Dobra. Zamknij się już. Podasz mu to i powiesz, że ja oddaję.
- Nie odezwę się do niego nawet słowem – powiedziałam z przymrużonymi oczami i wkurzona wstałam z łóżka.
- Oddasz mu to!
- Nie! Nie oddam! Jak mnie do tego zmusisz to… - urwałam zakłopotana.
- To?
- To… to rodzice się o wszystkim dowiedzą! – krzyknęłam, wzięłam moje ciuchy i wyszłam z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Nie zrobisz tego! – krzyknęła za mną.
- Owszem. Zrobię. – powiedziałam z chytrym uśmiechem i weszłam do łazienki.

Położyłam ciuchy na pralce, podparłam się rękoma o zlew i zaczęłam się śmiać. Naprawdę mam dziwny charakter. Jeszcze przed chwilą byłam taka wkurzona na siostrę, a potem się głupio uśmiechałam. Teraz też się śmieję. Podniosłam wzrok i przeniosłam go od razu na lustro nad zlewem. Odkręciłam wodę i ustawiłam na letnią. Tzn. taką, że nie była za gorąca ani za zimna. Przemyłam twarz, a następnie wytarłam czarnym ręcznikiem wiszącym obok. Umyłam zęby, załatwiłam sprawy fizjologiczne i ubrałam się. Ponownie spojrzałam w lustro. Nie odwracając wzroku od czegoś co mi wyskoczyło na czole sięgnęłam moje pomoce anty trądzikowe. Wygrzebałam korektor i właśnie nim potraktowałam syfa… Nie będzie mi tak niszczyć czoła. Nie pozwolę mu na to. Zrobiłam sobie makijaż i dopiero potem wyszłam z łazienki. Nie był to ostry, ale dosyć widoczny. Babka od Niemca się zawsze czepiała, ale z czasem jej to minęło. Wychowawczyni od biologii też. Mówiła, ze to źle wpływa na cerę. Ona też źle wpływa na moją cerę. Od tych min, które strzelam żeby ją wkurzyć wyskoczą mi zmarszczki. No i co ja zrobię? Nie znajdę chłopaka.

- Nie powiesz. – zaatakowała mnie przy drzwiach do mojego pokoju.
- Odczep się. Jak mi nie będziesz zatruwać życia to nie powiem.
- Dobrze. Sama mu oddam. Poproś Freda żeby mu powiedział o tym, że będę czekała na niego przed szkołą.
- To mogę wykonać.
- Super. A teraz spływaj do szkoły.
- Zaraz, zaraz. O której?
- Jak zawsze. Dziesiątej czterdzieści. Wtedy jest duża przerwa.
- Wiem kiedy jest jaka przerwa. Ja tylko pytałam o której – mruknęłam i poszłam do siebie.

Spakowałam plecak bo wczoraj mi się nie chciało. Czas spędzałam z moją paczką oczywiście bez Ryan’a. Chłopaki się chyba na niego wkurzyli za moje, ale to już jego problem. Wygłupił się przy okazji robiąc mi wstyd na całe centrum Berlina gdzie byliśmy na weekend ze szkołą i za to się nie odzywam. Kiedy już byłam spakowana wzięłam plecak, założyłam buty i wyszłam. W szkole jak zawsze nudno. Przekazałam Fredowi, żeby powiedział Ryan’owi to o co prosiła mnie Viktoria. Do domu wracałam z Fredem.

- Długo masz zamiar się z nim nie odzywać?
- Nie wiesz, że jestem bardzo uczuciowa i nie bardzo mam jak mu wybaczyć pośmiewisko?
- Alex on cię tylko poprosił o chodzenia na oczach kilkuset osób ze szkoły. – powiedział bez mniejszego entuzjazmu.
- No wiesz? I Ty to mówisz tak spokojnie? Nie rozumiem Cię. Kilkaset osób ze szkoły widziało jak robił to wszystko w centrum. Widzieli jak krzyczał przez cały „korytarz” czy jak to nazwać, czy chcę być jego dziewczyną. No wiesz co? I jeszcze klękał to już w ogóle.
- Wiesz? Wielu chłopaków pomyślałoby, że ma nadzieję.
- Ale nikt nie ma. – powiedziałam stanowczo i przyspieszyłam kroku.

Dogonił mnie, ale nie odezwaliśmy się słowem do końca drogi. Cały czas szliśmy równym tempem obok siebie. Co to takiego? Uważam go za dobrego kolegę. Tak jak każdego chłopaka z mojej paczki, ale Ryan’a lubię najbardziej. Znaczy lubiłam. I tak nie będzie jak wcześniej bo jednak kłótnię o taką sprawę mamy i trwa nadal.

- To Nara. Widzimy się jutro.
- Nara – odpowiedziałam i poszłam do domu, a raczej kamienicy, w której mieszkam.
- Długo jeszcze? – usłyszałam czyjś głos na górze.

Spojrzałam w górę i na szczycie schodów stał mój ulubiony kuzyn. Tylko po co przyjechał aż z Belgii tutaj? Do Aachen? Bez zastanowienia podbiegłam do niego i uściskałam.

- Siemka Markus. Co u was?
- Dopiero co przyjechaliśmy. Ciocia powiedziała, że powinnaś wracać właśnie ze szkoły. Chciałem wyjść, ale zdarzyłaś dojść już tutaj.
- Aha. Ale widzę, że jak już przyjechaliście to na ile?
- Do końca roku szkolnego tutaj. Wujcio mówił, że już ostatnie kilka dni i macie prawie jak wolne.
- Będziesz ze mną do szkoły chodził przez ten czas? – zapytałam z uśmiechem kiedy już szliśmy do mojego domu.
- Dokładnie. Przynajmniej to zrozumiałem z tego co mówił twój tata.
- Wiesz, że u nas nie ma języka Belgijskiego?
- Wiem. To przecież Niemcy. – cały czas rozmawialiśmy w belgijskim.

Weszłam do domu i tam czekała Viktoria, która była strasznie miła. Nawet przesadnie, bo za mnie komputer włączyła. Na szczęście hasło sama wpisałam. Pozwoliła mi posiedzieć w pokoju z kuzynem. Opowiadał co się działo od ferii. Kiedy powiedział ile miał dziewczyn aż oczy wychodziły mi z orbit. Licząc, że od ferii minęły trzy miesiące, a on miał pięć dziewczyn. Z tą ostatnią chodził dwa i pół miesiąca. No i dalej są razem. Ja nie miałam ani jednego. W ferie miałam dwóch, ale Ryan sprawił, że zerwałam z nimi. Co zrobił? Wystarczyło, że pojawił się na horyzoncie lub uśmiechnął się w szkole. Niestety. Zniechęcił mnie po tym wygłupie w Berlinie. Nie przestałam go lubić tylko uważam, ze jeśli naprawdę chciał mnie poprosić to mógł po prostu zapytać, a nie drzeć się przez całe przejście.

- Mówiłem Ci już, że Lary się o ciebie cały czas pyta?
- Świetnie. Po prostu zawsze marzyłam, żeby przyjaciel mojego kuzyna się o mnie pytał. Powiedziałeś mu, ze niestety nie przyjadę? – zapytałam z nadzieją.
- Przecież przyjedziesz.
- Ale to tylko dlatego bo mnie mama wysyła.
- Dobra, dobra. Dobrze wiemy jak było ostatnio i kilkanaście razy wcześniej. „Mama mnie wysyła.” A później? Wracać Ci się nie chciało. „Dobrze, ze namówiłam mamę żebym mogła przyjechać.” Za każdym razem to samo. – zaśmiał się Markus.
- Daj so luz. No dobra. Nigdy nie cieszę się, że mam jechać do Belgii i widzieć twoją siostrę. Odpada. Twoja mama też mnie dobija. „Aleś ty wyrosła” lub „Dziewczyno za chuda jesteś. Zjedz trochę steku.” Chociaż, że jestem wegetarianką.
- Ale przecież one obie cię uwielbiają. – mówił dławiąc się śmiechem. – No i to aż przesadnie. Twoja mama jest superowa. Przynajmniej nie jęczy, że jestem jaki jestem.
- Chudzielcu nie odzywaj się na ten temat lepiej. Wiesz dobrze, że tematem tabu jest moja „Macocha”.
- Dobra, dobra. Ale przecież Twój tata wrócił do Twojej mamy i są znowu razem, a macochy już nie masz.
- Sorry. Nie mogę się przyzwyczaić. Pomyśleć, że to dopiero dwa miesiące jak są razem. – westchnęłam.
- Dobra. Musimy ustalić.
- Co?

Niestety nie uzyskałam odpowiedzi, bo do mojego pokoju wpadła Viktoria. Ciężko dyszała. Z kuzynem popatrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Ona tylko spojrzała na nas jak na jakieś Ufo i oparła się plecami o ścianę.

- Alex zaraz tu będzie Ryan. – wysapała.
- Co?! Po co on tu? – prawie krzyknęłam na nią.
- Mnie się nie pytaj. Powiedział, że ma do ciebie sprawę.
- Skąd wiesz?
- Właśnie się z nim widziałam. Musi iść do babki i wpadnie tu.
- Nie no dobra. Nie odzywam się do niego to sobie długo nie pogada. – powiedziałam, splotłam ręce na piersiach i uśmiechnęłam.
- Głupia jesteś. – powiedziała Viki na odchodnym.
- Po kimś to musze mieć nie?! – krzyknęłam za nią, wstałam z obrotowego krzesła i trzasnęłam drzwiami.
- Widzę, ze nie jesteś w najlepszym nastroju bo Ryan ma tu przyjść i… to ja wezmę Foxa i pójdę z nim na spacer. – powiedział i wyszedł.

Po jakiś pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Nie odezwałam się tylko podeszłam otworzyć. Za drzwiami stał Ryan tak jak przewidywałam. Już miałam się uśmiechnąć i odezwać, że cieszę się, że go widzę, ale przypomniałam sobie o tym, że się do niego nie odzywam i się pohamowałam. Nawet uśmiech. Wszedł do pokoju, usiadł na kanapie gdzie wcześniej siedział Markus, a ja usiadłam naprzeciwko niego na drugim końcu.

- Wiesz po co przyszedłem? – zapytał, a ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.. – żeby przeprosić. Wiesz co to znaczy? – znowu wzruszyłam ramionami. – Żebyś się do mnie odzywała. – mówił poważnie. – Alex odezwij się chociaż słowem. – tym razem pokręciłam głową i spuściłam wzrok by patrzeć na moje buty, bo siedziałam sobie na Turka. – Rozumiem. Nie chcesz się nawet odezwać. Przepraszam Cię za to co zrobiłem w ten weekend. Jest środa. Minęły trzy dni, a ja nie mogę znieść, że się do mnie nie odzywasz, unikasz mnie i nawet na mnie nie patrzysz.
- Spojrzałam jak wszedłeś. – odezwałam się.
- Tak? Nie zauważyłem. Czy możesz powtórzyć to spojrzenie?
- Nie bo było pełne… czegoś niemiłego.
- Nienawiści? – nie odezwałam się tylko kiwnęłam głową na „tak”. – Ale wybaczysz mi to co zrobiłem? – pokręciłam przecząco. – Alex. Chociaż na mnie spojrzyj. – znowu pokręciłam na „nie”. – Alex… proszę… proszę… - nic nie zrobiłam. – Alex. – podszedł do mnie, złapał za podbródek, podniósł moją twarz i obrócił w swoją stronę. Miałam zamknięte oczy. – Czemu płaczesz?
- Bo się na mnie gniewasz. – szepnęłam.
- Niby za co? Za to, że się nie odzywasz? – kiwnęłam głową, a on mnie nadal trzymał z podbródek. – Nie gniewam się. To Ty się na mnie gniewasz ze to co zrobiłem Berlinie i chcę żebyś mi to wybaczyła, ale chyba Ci się nie spieszy. Lex… wybacz… Przepraszam. Dobrze wiesz, że nie chciałem żeby to widziało ponad pół szkoły.
- Chciałeś i widziało.
- Nie chciałem. Właśnie za to przepraszam. Upokorzyłem i siebie i Ciebie przed tymi ludźmi i nie ulegnę. Musisz mi wybaczyć. – powiedział i… pocałował mnie.

Stało się to strasznie szybko. W jednym momencie mówił, a w drugim już mnie całował. Nie odepchnęłam go, nie zrobiłam mu nic. Trwało to niestety kilka sekund, ale było bardzo miło. Oderwaliśmy się i kiedy tylko zobaczyłam jego twarz zerwałam się z kanapy i podeszłam do okna.

- Przepraszam za wszystko co źle zrobiłem.
- Ryan… Ty nic nie robisz, źle. Tylko ten wyskok w Berlinie. No dobrze… mimo wszystko wybaczam Ci to.
- Serio? – zapytał z niedowierzaniem.
- Nie pytaj bo się rozmyślę.
- Czyli zgoda?
- Tak. Zgoda. – odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Na twarzy miał uśmiech. – A chłopaki za co się do Ciebie nie odzywają?
- Inigo się do mnie odzywa. A reszta za to, że Ty się na mnie obraziłaś.
- No jasne.
- Serio. Inigo z nimi gadał, a później mi powiedział.
- Świetnie. To ja z Foxem pójdę sobie na spacer. – uśmiechnęłam się i podeszłam do drzwi.
- Fox jest z jakimś chłopakiem.
- No tak. Down go jednak zabrał.
- Down?
- Mój kuzyn. Markus.
- Aha. Kuzyn.

Ryan poszedł, a ja wyłączyłam komputer ległam się na łóżku i oglądałam TV. Cały dzień. Lekcji nam nie zadają bo już ostatni tydzień, a w piątek zakończenie roku. Dobrze jest. Dobrze to mało powiedziane. Zasnęłam około dwudziestej trzeciej kiedy to skończyła się jakaś lista na vivie. Oczywiście Tokio Hotel na pierwszym. Rano się obudziłam o siódmej… tak sama z siebie. Zrobiłam to samo co wczoraj i zawsze czyli wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Każdy dzień, w którym było iść do szkoły tak trwał. Tylko w piątek. Właśnie kiedy nadszedł ten dzień zakończenia roku. Zaczynało się o dziesiątej to wstałam sobie przed dziewiątą. Zrobiłam to co zawsze (nie chce mi się opisywać Razz). Gotowa byłam o dziewiątej trzydzieści. Poszłam po Markusa i wyszliśmy do szkoły.

- Super. Jutro będziemy już w Belgii! – krzyknął szczęśliwy.
- Tak… całkiem extra. – mruknęłam.
- Alex nie cieszysz się? W końcu zobaczysz jak mieszkamy. Przecież nie byłaś u nas jeszcze od przeprowadzki.
- Zaraz, zaraz. Nic nie wiem o żadnej waszej przeprowadzce. – zatrzymałam się.
- Nie mówiłem Ci? Sorry. Mieszkamy w Pulle. Już z pół roku tam mieszkamy. Nie mówili CI rodzice?
- Yyy… - tak moja inteligentna odpowiedź.
- Rozumiem. To ja Ci mówię i już wiesz, ze poznałem fajowego kolesia. Jest w moim wieku. Jonas. Ma dwóch młodszych braci.
- Znowu jakiś świrus, który nosi okulary, stały aparat na zębach i jest beznadziejny w gadce?
- Zapomniałaś o ulizanych włosach, dobrych ocenach i o tym, że jest gruby. Niestety nie zgadłaś. Jonas jest zupełnym przeciwieństwem. Od końca… Jest strasznie chudy i nie skłamię jeśli powiem, że może mieć niedowagę, oceny ma średnie, wiecznie potargane włosy chociaż ostatnio cały czas nosi czapeczki z daszkiem, do beznadziejności w gadce mu jest cholernie daleko bo rozmawiamy na każdy temat, a najczęściej o dziewczynach, nie nosi ani aparatu, ani okularów, no chyba że przeciwsłoneczne, i co do świrusa… owszem czasem jest, ale nie takim ja Lary.
- Czyli jest świetny i niezastąpiony? – zapytałam z ironią.
- Teraz zgadłaś. Dobra bo jesteśmy przed szkołą.
- Chodźmy do Freda. – powiedziałam i zaczęłam iść w jego stronę.
- Lex, tam jest Ryan – złapał mnie za ramię, zatrzymał i pokazał na chłopaka stojącego bokiem w otoczeniu kilku dziewczyn.
- Widzisz towarzystwo? I dlatego tam nie idziemy. – powiedziałam wcale nie czekając aż coś powie.
- No dobra. Chodźmy do Freda.
- Siema. – przywitałam wszystkich.
- Siema Alex! Jak tam? – zagadnął Inigo.
- Całkiem dobrze. Jak się zapowiadają wakacje?
- Super. Jadę do Grecji na prawie całe wakacje no i chyba na wiochę do dziadków. – powiedział zadowolony Inigo.
- Ja jadę z nim. Całe wakacje razem. W końcu jak na rodzeństwo przystało – powiedział Max, równie szczęśliwy jak jego bliźniak.
- A ja jadę do Włoch, do mojej kuzynki i później pod koniec wakacji do ciotki w Pulle. To w Belgii. – powiedział Fred.
- Wiem! Ja też będę w Pulle! – krzyknęłam szczęśliwa, ze przynajmniej Freda będę widziała przez wakacje.
- Tak. Pojedziemy do mnie. Później do Francji nad morze na dwa tygodnie, Grecji też na dwa tygodnie i wracamy w lipcu do Pulle. – wyjaśnił Markus.
- Super masz. Ja jadę tylko do Hiszpanii i wracam na zadupie. – usłyszałam Ryan’a.
- Też masz dobrze. Hiszpania. Całkiem niezłe miejsce na wakacje. Wiesz Lex, że Jonas jedzie z nami? – zapytał Markus.
- Nie, nie wiem bo mi nie mówiłeś.
- Co to za Jonas? – zapytał Ryan.
- Mojego kuzyna nowy kolega. Nie znam go jeszcze – mruknęłam.
- Dziewiąta „f”! Tutaj! – krzyknął nasz wychowawca i poszliśmy grzecznie za nim.
- Ile w tym roku jest Pasków? – zapytałam nauczyciela kiedy już się ustawiliśmy i dyrektorka przemawiała.
- Osiemnaście. Jak co roku.
- Nie prawda. Nie co roku. Zawsze było siedemnaście proszę pana. Kto w tym roku dobił?
- Sarah.
- Eh… - jęknęłam.
- W końcu rurze się udało. – jęknął Ryan.
- A myślałam, ze z nią chodziłeś.
- Tak, ale kiedy to było?
- No mimo wszystko. – dodał Fred.
- …Ryan’owi za odwagę jaką pokazał w Berlinie w centrum. Ciekawa jestem czy nasza Lex w końcu się zgodzi. – mówiła dyrektorka.
- Uwielbiam zakończenie roku – jęknęłam.


The post has been approved 0 times
View user's profile
AsIuLa ;)
Fan jak ta lala
Fan jak ta lala



Joined: 14 Feb 2006
Posts: 282 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: UkF ;)

PostPosted: Mon 22:44, 13 Mar 2006 Back to top

Hehe,czytałam już to na Twoim blogu Smile. Weszłam sobie jak tam w któryms temacie podała¶ adres. Uważam,że fajnie piszesz. Proszę next czę¶ć Smile


The post has been approved 0 times
View user's profile
AgaTka_14_
Stały bywalec
Stały bywalec



Joined: 22 Jan 2006
Posts: 214 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: SuSzEc CiTy

PostPosted: Tue 16:31, 14 Mar 2006 Back to top

Nie no nieĽle się zapowiada. A charakter Alex przypomina mi troszke mój... Tesz mam taka jakby to nazwać hmmm shizofremie Smile ( tzn. w jednej chwili jestem wredn± żmij±,a w drugiej słodk± dziewczyn±)... Pisiaj dalej


The post has been approved 0 times
View user's profile
AsIuLa ;)
Fan jak ta lala
Fan jak ta lala



Joined: 14 Feb 2006
Posts: 282 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: UkF ;)

PostPosted: Tue 19:52, 14 Mar 2006 Back to top

Hej ja chcę next czę¶ć,bo opowiadnako się spodobało Laughing .


The post has been approved 0 times
View user's profile
Drianka
Adminka
Adminka



Joined: 07 Mar 2006
Posts: 785 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Wiocha jak nie wiem :P

PostPosted: Thu 22:53, 16 Mar 2006 Back to top

- Chodźcie do klasy, dam wam świadectwa i zmyjecie się do domu.
- Świetnie! – krzyknęli wszyscy.
- Tak… wręcz zarąbiecie wiedząc, że jutro już będę w Belgii. – mruknęłam.
- Nie łam się. Zobaczymy się w Belgii. – klepnął mnie w plecy Fred.
- Ta… pod koniec wakacji.
- W lipcu będę.
- To my akurat wrócimy – dołączył Markus. – a właśnie… nowe Grafy Ci muszę pokazać. Robiłem trochę tego.
- Dobra. A gdzie mazałeś?
- No z Jonas’em na rampie, ścianie szkoły, bloku, nawet domku naszej wychowawczyni bo jestem z nim w klasie.
- Downy. Nie macie co robić? – zapytałam śmiejąc się – Chętnie obejrzę wasze cuda.
- A ja ci je chętnie pokażę. To ja poczekam przed klasą.
- Luz.

Weszliśmy do klasy, a Markus został przed nią na korytarzu. Zajęłam moją przedostatnią ławkę w rzędzie pod ścianą, podparłam się łokciami i czekałam aż „Jackson” wyczyta moje nazwisko. Było przy końcu. Schäfer. Spojrzałam w okno i zaczęłam myśleć jak może być w Pulle u mojego kuzyna. Jaki jest ten cały Jonas i jego rodzeństwo? Jak wyglądają? Będą fajni? Markus mówił, że Jonas ma wiecznie rozczochrane włosy. Już mi się podoba. Nie lubię ulizanych pedałów typu Jay z US5. Pozostawię to bez komentarza. Za to uważam, ze dredy też są całkiem świetne. Niestety z moich rozmyślań wyrwał mnie Fred, który mi wbił łokieć między żebra. Automatycznie się wyprostowałam.

- No idź po to świadectwo – szepnął do mnie i poszłam.
- Lex, Lex… widzę, że się zamyśliłaś. W kimś się zakochałaś? – zapytała babka, a mój wzrok od razu powędrował na Ryan’a, ale zaraz wróciłam na świadectwo, na którym jak nigdy widniał czerwony pasek.
- Nie… ja już jestem na wakacjach – nie dam nikomu tej satysfakcji i nie wydam się.
- Masz. Gratuluję. – powiedziała podając mi kartkę formatu A4 i jakąś książkę.
- Dzięki. Jest pani całkiem spoko. – powiedziałam, uśmiechnęłam się i wróciłam na miejsce.
- Staram się.

Po mnie jeszcze kilka osób odebrało swoje świadectwa i kolesiówa pozwolił nam wyjść. Markus siedział pod ścianą. Podeszliśmy do niego i razem z moją paczką wyszliśmy ze szkoły. Chłopaki coś krzyczeli „Nareszcie wakacje”, a ja szłam zamyślona.

- O kim myślisz? – spojrzałam na osobę, która do mnie zagadnęła. To Ryan.
- O nikim. Tak się zastanawiam po co te wakacje. Przez całe i tak mnie nie będzie i was nie będę widziała. Albo… mogą być tylko, żebym nie wyjeżdżała.
- Też tak myślę. Nie wiem co zrobię jak cię nie będzie. Fred cię przynajmniej będzie widział. A ja?
- To powiedz mu, że chcesz jechać z nim. – zaśmiałam się.
- Jasne. Napiszę z Hiszpanii i przyślę kilka fotek na kome.
- Ja też kilka prześlę.

Dalej nie było nam dane rozmawiać, bo dołączyła reszta i zaczęli krzyczeć. Oboje wzruszyliśmy ramionami (każdy swoimi) i z uśmiechami poszliśmy dalej. Najpierw odprowadziliśmy bliźniaków, a później Fred i Ryan odprowadzili mnie i Markusa. Przytuliliśmy się bo już jutro nie będę widziała żadnego z nich. Pobiegłam schodami do domu. Markus dotrzymywał mi kroku z problemami, ale na górę dobiliśmy w tym samym czasie. Wbiegłam do pokoju i zaczęłam szukać torbę. Moją czarną z Nike. Leżała w szafie. Włączyłam hifi i poleciała płytka Tokio Hotel. Nie chciało mi się zmieniać. Wcisnęłam „play” i z głośników zaczęły płynąć pierwsze nuty kawałka „Schrei”. Pakowanie zajęło mi cały dzień. No trochę tego było. Na wieczór włączyłam komputer i zaczęłam szukać czy o Tokio Hotel nie ma żadnych wiadomości. Niestety nic. Może o Busted? Też nic. Normalnie święto. Zawsze jak wchodziłam na jakiś blog to już było pełno krzyków, plotek lub prawdziwych wiadomości, a dzisiaj nic. No dobra. Wyłączyłam kompa, wyciągnęłam dysk i ostrożnie schowałam do torby. Niestety Markus nie ma mojej muzy ani moich dokumentów. Ledwo dopięłam suwak i już do mojego pokoju ktoś zapukał. Krzyknęłam „Proszę” i weszła moja mama.

- Gotowa? – zapytała podpierając się w boki.
- Tak. Jeszcze tylko szczoteczka do zębów i szczota do kudłów. – westchnęłam i się podniosłam.
- Masz. – podała mi te dwie rzeczy. – Wiedziałam, ze to ci zostało. Bierz torby i zanieś do samochodu. Mój chrześniak Ci pomoże prawda Markus?
- Oczywiście! – wpadł i wziął czarną torbę.

Ja wzięłam białą i wyszliśmy z pokoju. Przed „bramą” prowadzącą do mojej klatki schodowej jeśli to można tak nazwać, stał zaparkowany czarny minivan. Torby wrzuciliśmy do bagażnika i wróciliśmy na górę. Wzięłam jeszcze mój MP3, markery, telefon, portfel i byłam już w pełni gotowa do drogi. Jechałam z Markusem i wujkiem, a moja rodzinka zostaje w domu. Wygrzebałam z kieszeni telefon i spojrzałam na zegarek. Wskazywał on dwudziestą pierwszą trzydzieści. Zaczęłam pisać smsa do Freda. „No to ja już jadę. Przede mną długa podróż. Jeśli jesteś z chłopakami to powiedz, że będę pisać co wieczór.” Wysłałam i zaczęłam pisać do Ryan’a. Napisałam trochę. Nie wiele. „Hej. Jeśli jesteś w towarzystwie Freda to pewnie wiesz, ze już jadę, ale chciałam sama Ci o tym napisać. Właśnie siedzę z mini vanie mojego kuzyna i zaraz jedziemy. Będę za wami wszystkimi tęsknić. Pa.” Wysłałam i schowałam telefon lecz za chwilę zadzwonił, że dostałam smsa. Spojrzałam na kuzyna i wujka, którzy siedzieli z przodu. Nic. Słuchali radia. Odczytałam wiadomość. „No jesteśmy wszyscy. Tylko na bank pisz co wieczór co się u ciebie dzieje. Ja też będę pisać. Miłej drogi. Cześć” Jakie miłe. Też będzie pisał. Już chciałam schować mojego Sadekicka II do kieszeni, ale za chwilę znowu dostałam smsa. „No szkoda. Myślałem, że rano się pożegnamy. My za chwilę się zbieramy bo nudno. Byłem po Ciebie, ale twoja mama powiedziała, że się pakujesz. No nic. Miłej drogi. Wyśpij się, a rano napisz jak minęła. Pa.” Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do kieszeni. Włożyłam słuchawki do uszy i włączyłam sobie MP3. Ustawiłam Busted. Leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam tablicę z przekreślonym napisem „Aachen”. Już wyjechaliśmy. Przymknęłam oczy i zasnęłam. Sen miałam niesamowity. Jeszcze rok szkolny. Ja i Ryan rozmawiamy sobie w ławce i nagle słyszę to pytanie, na które wiecznie czekam bez zbędnych wygłupów. „Czy chcesz ze mną chodzić?” już miałam odpowiedzieć, ale ktoś mnie obudził. Otworzyłam leniwie oczy. Zobaczyłam blondyna ściętego na jeżyka. To tylko Markus. Wstałam i wysiadłam z samochodu.

- Która na osi? – zapytałam przeciągając się.
- Ta sama co wczoraj o tej samej porze czyli… dziesiąta.
- CO?! – krzyknęłam dosyć głośno.
- No dziesiąta. Chyba z trzy godziny byliśmy na stacji, żeby kupić jakieś jedzenie i się załatwić i coś tam jeszcze kupić. Nie wiem czemu trzy godziny, ale tyle tam byliśmy. – wyjaśnił i wzruszył ramionami.
- Chyba oszalałam. Ja nigdy nie spałam dwunastu godzin. – powiedziałam ze skrzywioną miną.
- No dobra. Koniec tego gadania. To jest właśnie nasz dom. – pokazał na bardzo, ale to bardzo ładny budynek beżowego koloru.
- Jest świetny!
- Tak. Zobacz w środku.
- Mama dzwoniła? – zapytałam wujka, który szedł za nami.
- Właśnie z nią rozmawiałem. Pytała jak minęła podróż.
- Acha. – powiedziałam i nagle się zatrzymałam.
- Jak się podoba w środku?
- Markus ty pytasz jak się podoba? Bardzo! – rozejrzałam się dookoła i nagle wpadłam w czyjeś ramiona.
- Aleś ty wyrosła. – to była ciocia.

Strasznie chuda kobieta o blond włosach opadających na ramiona. A obok stała jej córka. Normalnie jak klon. Nic się nie zmieniły. Uśmiechnęłam się tylko sztucznie i wyrwałam z objęć.

- Markus zanieś Alexuni torby do pokoju i wróćcie. Na pewno jesteście głodni po drodze.
- No dobrze. Chodź Lex. – powiedział z uśmiechem Markus.

Wziął jedna torbę, ja drugą i zanieśliśmy do pokoju na górę. Ściany były ciemne. Chyba wiedza jakie lubię klimaty. Na drzwiach tabliczka z napisem „Pokój Lex” już nie ta co wisiała w tamtym domu. Zamówili nową. Meble były szare. Na biurku stał komputer. Zawsze u nich miałam swój sprzęt. Nie wiem czemu, ale cóż. Mi to zawsze odpowiadało. Na meblach stał telewizor. Co tu dużo opisywać? Standardowy pokój nastolatki. Położyliśmy torby przy meblach i zeszliśmy na dół do kuchni.

- Jak się podoba pokój? – zapytała ciocia robiąc jajecznicę.
- Bardzo. – powiedziałam zajmując miejsce przy stole. Kuchnia znajdowała się tuż pod moim pokojem, a ja usiadłam przy oknie i miałam widok na identyczny dom jak Markusa. Dosłownie identyczny.
- Smacznego – powiedziała podając mi i Markusowi talerzyki.
- Dziękuję. – powiedziałam i wzięłam do ręki widelec.

Jedliśmy śniadanie w milczeniu. Wujek pokazał mi która to zmywarka bo nie było widać nic. Sprzęt był umieszczony w środku szafek. Wspaniałomyślni są. Zebrałam talerzyki od wszystkich i włożyłam do zmywarki. To samo zrobiłam ze sztućcami, a kiedy brałam od Markusa ktoś zapukał do drzwi. Nie przejęła bym się tym gdyby nie to, że Markus zerwał się jak głupi żeby otworzyć. Wzruszyłam ramionami i wszystko co miałam w rękach włożyłam do zmywarki. Następnie skierowałam się na schody żeby się rozpakować. Wyciągnęłam telefon z kieszeni z zamiarem napisania do Ryan’a.

- Lex wychodzimy? – usłyszałam Markusa.
- Jasne tylko się przebiorę. Bo nie będę chodzić w tym w czym spałam. – powiedziałam zapatrzona w telefon.
- Dobra. To za dziesięć minut wyjdziemy. – powiedział do kogoś, a ja dalej nie usłyszałam bo weszłam do pokoju.

Z mojej białej torby wygrzebałam jakąś krótką, białą spódniczkę mini. Było strasznie ciepło. Założyłam jeszcze czarny top. Znalazłam czarny daszek Nike i ściągacz na nadgarstek. Przejrzałam się w lustrze na przedpokoju i stwierdziłam, że tak może być. Wróciłam do pokoju po telefon i napisałam smsa do Ryan’a. „Cześć. Pewnie jeszcze śpisz. Droga minęła jako tako. Całą przespałam. Nie lubię podróżować. Co u Ciebie?” Wysłałam i niestety nie miałam gdzie schować. Trzymałam go w ręce. Już schodziłam schodami i rozległo się pukanie do drzwi. Markus zbiegł ze schodów mijając mnie i przelotnie powiedział „Świetnie wyglądasz”. Puknęłam się w czoło palcem wskazującym i zaśmiałam.

- Lex! Streszczaj się! – krzyknął kuzyn i szerzej otworzył drzwi. Patrząc uważnie pod nogi podeszłam do drzwi, a kiedy podniosłam wzrok zaniemówiłam. – Alex poznaj Jonasa. Jonas to moja kuzynka Lex.
- Miło mi – odezwał się bardzo przystojny chłopak i wystawił rękę. Nie wiedziałam, że Markus ma takich fajnych kolegów.
- Mnie również. – powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- To gdzie idziemy? – zapytał Markus.
- Nie wiem. Ty prowadź. Ja się tu z nikim i niczym prawienie znam. Pomijając fakt, że właśnie poznałam nowego kolegę – uśmiechnęłam się do kumpla mojego kuzyna.
- To chodźmy pokazać mojej kuzynce nasze działa.
- To świetny pomysł – powiedziałam i wyminęłam ich obu. – którędy? – zapytałam kiedy już byłam na chodniku przed domem, a oni jeszcze stali w drzwiach. Pokazali na prawo. – No chodźcie! – krzyknęłam, ale się nie ruszyli. – Co takiego was zatrzymuje?
- Nic. Idziemy Prawda Cone?
- Yyy… tak… idziemy.

Zaśmiałam się tylko i poczekałam na nich. Za chwilę doszliśmy do skateparku. Weszliśmy na rampę i zobaczyłam duży napis „Cone” To było pierwsze co mi się rzuciło w oczy. To było perfekcyjne wykonanie Jonasa. Mój kuzyn zawsze pospisywał się „Key Sey” To jego inicjały. Nie do końca. „Key Es” Tak powinien pisać pan Schäfer. Mi się podobało. Pochwaliłam kuzyna, ale do Jonasa nie mogłam się odezwać słowem. Powiedziałam tylko „Cool! Podoba mi się” i nic więcej, bo mnie przeszywało jego spojrzenie. Oficjalnie stwierdzam, że mi przypadł do gustu, a znam go dopiero kilka minut. Dostałam smsa. Spojrzałam na chłopaków. Mruknęli tylko „przeczytaj”, machnęli ręką i poszli na inną rampę. „Właśnie wstałem. Spałaś… A o której dojechaliście? Już po śniadanku?” To od Ryan’a. „Już po śniadanku, dojechaliśmy około dziesiątej. Teraz spaceruje sobie z Markusem i JEGO kumplem.” Wysłałam i dołączyłam do wymienionych w smsie osób. Rozmawiali o czymś. Nie chciałam im przeszkadzać to poszłam gdzieś. Nawet nie wiem gdzie. Byłam tu pierwszy raz. Przykucnęłam i zaczęłam coś rysować palcem na piasku, a raczej kilku ziarenkach, które na wnosili jeżdżąc deskami. Moją pasją jest czytanie mangowych komiksów. Co prawda Manga to komix, ale dla mnie nie robi to mniejszej różnicy. Lubię również rysować tym stylem, ale nie zrobiłam tego teraz. Narysowałam jakiegoś patyczaka z ogromnym bananem na twarzy. I po co to komu? Zaśmiałam się pod nosem i wstałam. Nade mną stali chłopcy. Zmazałam rysunek nogą i się do nich uśmiechnęłam.

- To idziemy gdzieś czy tu będziemy tak stać?
- No… możemy iść na miasto. – zaproponował Jonas.
- Wspaniale tylko, że nie wzięłam kasy.
- Nie idziemy kupować tylko sobie popatrzeć. – powiedział z rogalem na twarzy Markus.
- Jak to nie kupować? To co my tam będziemy oglądać? – powiedział Jonas udając oburzonego.
- No zwierzaki w zoologicznym. - Wyszczerzył się.
- To życzymy miłych wrażeń. Mnie to kit ja idę do skateshop’u. – oznajmiłam i już chciałam iść do domu po kasę, ale nie znam drogi powrotnej.
- To ja idę do zoologicznego. Jaszczurkę muszę oglądnąć.
- Ja idę po kasę. Tylko nie wiem jak mam dojść do domu. – mruknęłam z przymrużonymi oczami.
- Ja Cię zaprowadzę. Co prawda sam nie mam kasy i muszę iść do domu. – wyskoczył Jonas i zrobił taką minę jakbym miała mu zaraz przyłożyć.
- Dobra. To chodźmy. – obaj spojrzeli na mnie zdziwieni. Czemu?
- Tylko się przebierz. Za dużo chłopaków się będzie na ciebie patrzeć. – powiedział Markus i odszedł.
- A co zazdrosny o kuzynkę? – krzyknęłam za nim i sama się odwróciłam do Jonasa.
- Chodźmy. – uśmiechnął się.

Wyszliśmy ze skateparku i poszliśmy alejką. Nie rozmawialiśmy raczej, a droga nie była aż taka długa. Zatrzymaliśmy się przed domem do którego miałam wejść.

- To za ile przyjść?
- Zaraz jak tylko weźmiesz kasę. Ja nie mam zamiaru się przebierać.
- Dobra. – powiedział i poszedł do domu obok.

To na jego dom mam widok z pokoju i kuchni. Świetnie! Wbiegłam schodami na górę po drodze potrącając moją pseudokuzynkę i wpadłam do pokoju jak strzała. Wzięłam ze spodni, w których jechałam portfel, marker i wyszłam. W zniewalająco szybkim tempie znalazłam się na dole. Nalałam sobie szklankę wody i pomaszerowałam do drzwi. Usłyszałam pukanie i zaraz je otworzyłam. Stał tam ktoś inny. Nie Jonas. Jakaś dziewczyna.

- Jest Markus? – zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie. Jest na mieście. Właśnie do niego idę. A coś przekazać? – zapytałam miło.
- Tak. Że z nim muszę poważnie pogadać. – powiedziała szorstko i odeszła.
- No dobra… przekażę – powiedziałam bardziej do siebie i za chwilę zobaczyłam Jonasa.
- Gotowa?
- Tak. – wyszłam i podeszłam do niego. – Możemy iść.
- Daj Ci to schowam jak chcesz. – powiedział z uśmiechem wystawiając rękę.
- Dobra. – podałam mu portfel i markera. – Dzięki.
- Nie ma sprawy. Czekasz na jakiś telefon czy coś?
- Nie. Na smsa – uśmiechnęłam się i poszliśmy.

Na miasto szliśmy oczywiście dłużej niż do parku. Na samo miasto nie mogliśmy dojść piechotą. Wskoczyliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca. Rozmowa się rozkręcała. Opowiedział mi jak się poznał z Markusem. Nic nadzwyczajnego. Wpadli na siebie przypadkiem w szkole, zgromili wzrokiem, przeprosili i jakoś skumplowali.

- A co chciała Głupota? – zapytał kiedy już wysiedliśmy z autobusu.
- Kto?
- No… Głupota. Dziewczyna Twojego kuzyna.
- To była jego dziewczyna?
- Tak.
- Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała, żebym przekazała Markusowi, że musi z nim poważnie pogadać.
- Pewnie pomyślała, że ma…. Rywalkę – zaśmiał się.
- No nawet tak nie mów. – dostał kuksańca w ramię.
- Jeśli mam tak obrywać to nie będę mówił. – tym razem oboje się zaśmialiśmy.
- A dlaczego Głupota? – zapytałam kiedy już przestaliśmy.
- Bo się nazywa Yvette (Iweta). – skrzywiłam się.
- Nie chciałabym się tak nazywać. Wolę już moje Alex.
- Alex, Lex… jak na ciebie częściej mówią?
- Raczej Lex, a tak to przezwiska nie mam.
- Tutaj bez przezwiska lub „ksywki” nie ma jak żyć. Na mnie mówią Cone. Na mojego brata Chester, a na Markusa mówimy Key Sey.
- Kumam. Gdzie idziemy? Szukać Markusa i mu przekazać co mówiła Głupota bo nie zapamiętam jej imienia czy gdzieś?
- Znajdźmy Markusa. Później pobuszujemy po sklepach. – powiedział poszliśmy do zoologicznego.

Był to strasznie dużo sklep. Przy samym wejściu w gablocie był wąż Boa. Zamknęłam oczy bo nie lubię węży i weszłam do środka, a Jonas za mną. Powiedział, że jaszczurki są na piętrze i poszliśmy na schody. Tam było trochę milej, ale głośniej. Wszystkie gabloty na dole były okupowane przez węże, a na górze były jaszczurki zaraz na końcu pomieszczenia. Nigdy nie widziałam takiego wielkiego sklepu. Przy ostatniej gablocie zobaczyliśmy blondyna. Znaczy mojego kuzyna. Stał i jak down bawił się z gadem. Podeszliśmy do niego.

- Key Sey. Była Yvette. – powiedział Jonas.
- Coś mówiła? – zapytał odrywając się od zwierzaka.
- Rozmawiała z Alex.
- Powiedziała, że musi z Tobą poważnie porozmawiać. – powiedziałam bawiąc się z jakąś jaszczurką.
- Co może chcieć? Jonas popilnujesz mojej kuzynki prawda? Ja pojadę do Yvette i z nią pogadam.
- Nie ma sprawy Markus. Jedź. Poradzimy sobie.
- Dobra. To bądźcie na czternastą na osiedlu. Bo Lex musi być na obiedzie. – powiedział i pobiegł.
- To gdzie idziemy? – zapytał i miło się uśmiechnął.


The post has been approved 0 times
View user's profile
AgaTka_14_
Stały bywalec
Stały bywalec



Joined: 22 Jan 2006
Posts: 214 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: SuSzEc CiTy

PostPosted: Fri 18:58, 17 Mar 2006 Back to top

Hmmm jaki¶ romansik?? Pisz dalej bo się nie umiem doczekac Smile


The post has been approved 0 times
View user's profile
Drianka
Adminka
Adminka



Joined: 07 Mar 2006
Posts: 785 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Wiocha jak nie wiem :P

PostPosted: Fri 21:38, 17 Mar 2006 Back to top

etam, takie romansidlo Razz hehe nie no zartuje. Moja chora wyobraznia tak dziala i chcialabym wiedziec czy pisac krotsze newsy Razz


The post has been approved 0 times
View user's profile
lloll
Adminka
Adminka



Joined: 21 Jan 2006
Posts: 674 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Kraków :)

PostPosted: Tue 21:10, 04 Apr 2006 Back to top

za dlugie odcinki nie chce mi sie czytać Razz ale jako¶ wytrwam i czekam na kolejne czę¶ci Smile (byle nie za wcze¶nie bo musze jeszcze drug± przeczytać Evil or Very Mad )


The post has been approved 0 times
View user's profile
AsIuLa ;)
Fan jak ta lala
Fan jak ta lala



Joined: 14 Feb 2006
Posts: 282 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: UkF ;)

PostPosted: Wed 20:22, 05 Apr 2006 Back to top

A tak w ogóle zauważyłam,że opowiadanie stanęło w miejscu Sad. Heh szkoda, bo nie mam co czytać Razz.


The post has been approved 0 times
View user's profile
Drianka
Adminka
Adminka



Joined: 07 Mar 2006
Posts: 785 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Wiocha jak nie wiem :P

PostPosted: Wed 20:33, 05 Apr 2006 Back to top

Asiula... specjalnie dla Ciebie napisze 3 czesc Smile

Troche skrocilam, bo faktycznie za dlugie Razz


- Myślę, że możemy iść na lody, albo do centrum. Na sklepy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Myślę, że lody nigdy nikomu nie zaszkodziły to możemy zjeść co? Ja stawiam.
- O Niee… każdy za siebie.
- Ja płacę. – powiedział i pociągnął mnie za nadgarstek do wyjścia.

Zbiegliśmy schodami i wyszliśmy ze sklepu. Rozejrzałam się dookoła i nagle zadzwonił mój telefon. To sms. Spojrzałam niepewnie na nowego kolegę, a on tylko z uśmiechem skiną głową. Przeczytałam. „Z chłopakami właśnie idziemy na miasto. Na browar i później do skateshop’u. Co u Ciebie?” Odpisałam pospiesznie. „Nic ciekawego. Z Jonas’em idziemy na lody, a później do shopa. Na browar zawsze chodzicie beze mnie. Ja nie wiem Razz” Wysłałam i poszłam za Jonas’em.

- Truskawka, czekolada, wanilia, toffi. Które? – przeczytał jakie są smaki.
- Truskawkowe.
- Tak jak ja. – powiedział i poszedł zamówić.
- Co jest mała? – podszedł jakiś chłopak.
- Jak dla Ciebie nic. – powiedziałam i wpatrywałam się w telefon.
- Daniel jestem.
- Możesz być nawet Tom Kaulitz i na Ciebie nie spojrzę. – powiedziałam i zaśmiałam się.
- Rozumiem – powiedział i złapał mnie za brodę. – To teraz spojrzysz. I jak?
- Tak. – powiedziałam spokojnie i strzeliłam go w twarz. – Nikt nie będzie mnie tykać bez mojego pozwolenia. – powiedziałam i odeszłam zostawiając wysokiego kolesia, który trzymał się za policzek.
- Co Ty taka wesoła? – zapytał Jonas kiedy do niego podeszłam.
- Nic. Tak się tylko uśmiecham. Bez powodu. – skłamałam, bo mu nie powiem co ten Daniel czy jak tam szło robił. Jak dla mnie to jest śmieszne, ale nie powiem.
- Proszę. – podał mi moją porcję.
- Oddam Ci jak tylko odzyskam portfel.
- Chyba zwariowałaś.
- Nie. Ja zawsze taka jestem. Idziemy?
- Jasne. Tędy. – powiedział i pokazał w stronę, gdzie stał Daniel.
- No… dobra. – poszliśmy. Daniel nas nie zauważył.

Szybko się uporaliśmy z lodami, a przyznam, że były bardzo dobra. Wyłączyłam telefon bo by mi Ryan napisał smsa. Najwyżej odbiorę go w domu. Przed obiadem. Nie teraz bo tak głupio. Poszliśmy so skateshop’u. W środku było dużo osób. Ja muszę sobie kupić tylko czapeczkę, ściągacze na nadgarstek, bluzki, bluzę i nowe buty. Rodzice mi dali kasy dużo to sobie wybrałam. Znaczy sama tego nie zrobiłam bo co chwilę pytałam Jonasa co o tym sądzi. W końcu zostały tylko buty do kupienia. Podeszłam do miejsca gdzie były buty i znalazłam się w swoim żywiole. Zaczęłam przymierzać buty i wybrałam dwie pary. Nie mogłam się powstrzymać. Z zakupami podeszłam do Jonasa po mój portfel. Wzięłam i podeszłam do kasy. No trochę zapłaciłam. Trochę dużo, ale przynajmniej nie szłam sama z zakupami. Jonas tez kupił kilka bluzek, spodnie i buty. Wróciliśmy obładowani. Kolega miał mniej rzeczy i wziął kilka ode mnie, mimo że się buntowałam. W drodze powrotnej też wsiedliśmy w autobus. Z przystanku poszliśmy do domu. Na schodach w domu obok siedział jakiś chłopak może w moim wieku może rok młodszy. Kiedy zobaczył Jonasa wyraźnie się ucieszył. Wziął od niego torbę i pomógł mu wejść do domu. Ja weszłam o własnych siłach. Poczłapałam się do pokoju na górę tak, żeby nikt nie zauważył ile zakupów zrobiłam, ale niestety moja kuzynka stała na szczycie schodów. Westchnęłam, spuściłam głowę i przeszłam obok niej zupełnie jakbym jej nie widziała. Zamknęłam drzwi od pokoju i rozejrzałam się dookoła. „No nic. Wypadałoby się rozpakować.” Pomyślałam i tak zrobiłam. Znaczy… zaczęłam się rozpakowywać, bo za chwilę zawołali mnie na obiad.

- Kochanie obiad już na stole! – powiedziała ciocia kiedy dostała pozwolenie by wkroczyć na mój teren.
- Już idę. – podniosłam się z parkietu i wyszłam za nią.
- Smacznego. – powiedzieliśmy wszyscy i zaczęliśmy jeść.

Po tym czymś co zwane jest normalnie obiadem, ale chyba dla olbrzymów posprzątałam, zrobiłam ogólnie to co rano i poszłam do swojego pokoju dalej się rozpakowywać. Najpierw poszła czarna torba. Zaczęłam układać wszystko na półkach, ale niestety znowu ktoś mi w tym przerwał pukaniem do drzwi. Krzyknęłam „Proszę” i drzwi się otworzyły.

- Co tym razem? – zapytałam nie patrząc kto wszedł czy to ciocia czy wujek.
- Yyy… chciałem tylko… - usłyszałam speszony głos jakiegoś chłopaka. Spojrzałam w jego kierunku.
- Jonas! Wchodź… siadaj… - teraz to ja byłam speszona. Mówiąc to podrapałam się z tyłu głowy.
- Widzę, że się rozpakowujesz.
- No raczej. Kiedyś trzeba. Skąd wiedziałeś, że to mój pokój? Markus Ci powiedział?
- Nie. Mój młodszy brat ma pokój tam. – pokazał przez szybę na okno w domu naprzeciwko. – i powiedział może zacytuję „Ta dziewczyna, z którą dzisiaj gdzieś byłeś ma tam pokój” i raczej z nikim innym nie byłem.
- Rozumiem. A rano jak przyszedłeś to było zaplanowane? – zapytałam robiąc podejrzliwą minkę.
- Wprawdzie tak.
- Aha. Wiedziałam. Znaczy domyśliłam się, bo nie wydaje mi się żebyś należał do takich ludzi, którzy napadają z samego rana świtem.
- Świtem? O jedenastej? – zapytał ze śmiechem.
- Wtedy to ja obracam się na drugi bok – zaśmiałam się. – Wolę całą noc imprezować i później w dzień spać.
- Aha. No ja też coś w podobie, ale to zależy od towarzystwa.
- W którym przypadku?
- Wiesz, że w obu? – obaj zaczęliśmy się śmiać. – Ale ja nie w tej sprawie.
- A w jakiej?
- Przyszedłem tylko oddać markery, bo portfel wzięłaś, a markerów nie – powiedział i wyciągnął z kieszeni dwa mazaki.
- Dzięki. – wstałam i zaczęłam wymijać moje ciuchy, które leżały poukładane na kupkach (nie no takich piramidkach) w około mnie.
- Nie ma sprawy. To ja idę do Markusa i wybijamy na deski.
- Miłej zabawy.
- Pojeździłabyś z nami? – zapytał robiąc podejrzliwą minę.
- Chętnie, ale chyba nie spakowałam mojej deski. – powiedziałam starając się przypomnieć czy faktycznie nie pakowałam czy została pod biurkiem.
- Chyba spakowałaś – pokazał jakiś punkt za mną.
- No tak – puknęłam się otwartą dłonią w czoło. – Ale pewnie z Markusem macie do pogadania.
- Praktycznie to pogadaliśmy.
- Ja muszę jeszcze się rozpakować do końca. Bardzo chętnie, ale innym razem.
- No dobra. To na razie. Miłego rozpakowywania. – powiedział wychodząc i machając do mnie.

Kiedy zamknęłam drzwi oparłam się o nie plecami i zjechałam na tyłek. Uśmiechnęłam się, przelotnie spojrzałam na okno naprzeciwko. Siedział tam ktoś. Podeszłam do niego (okna) i wytknęłam język do młodszego brata Jonasa. Tamten od razu się schował, a ja wróciłam do układania ubrań. Zajęło mi to trochę. Za trzy dni mamy jechać do Francji na dwa tygodnie, A z nami jedzie Jonas! Super. Wieczorem byłam w pełni rozpakowana i mniej więcej miałam, uszykowane co zabrać do Francji. Dokładnie to chyba do Dunkierki, albo Calais. To niedaleko granicy. Była opcja Dieppe, ale coś tam, coś tam. Zeszłam na kolację. Zjadłam płatki z mlekiem. Kiedy skończyłam pozmywałam po sobie i wróciłam do pokoju. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero siódma. Spojrzałam w okno naprzeciwko. Uśmiechnęłam się tylko, pokręciłam głową i zasłoniłam rolety. Przebrałam się w bojówki, koszulkę na krótki rękaw, który po założeniu był ľ, założyłam luźniejsze buty i znowu odsłoniłam rolety. Na szczęście nikogo już nie było. Wzięłam deskę i wyszłam z pokoju. Zapukałam do Markusa. Otworzył mi z uśmiechem.

- Nie mam kluczy. – powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Na dole powinny być. A gdzieś wychodzisz?
- Tak. Na deskę.
- Nie mów, że tu będziesz jeździć.
- Na ulicy? Oszalałeś? Idę do parku. – powiedziałam śmiejąc się z kuzyna.
- Dobra. Chodź. Długo masz zamiar jeździć? Tam raczej łażą o tej porze jacyś moi kumple.
- Czyli powinnam się bać? – zapytałam z ironią kiedy już byliśmy na dole.
- Nie. Raczej nie. Masz. Schowaj je sobie. Myślałem, że mama Ci dawała.
- Najwyraźniej nie. Dobra to ja idę i nie wiem o której wrócę. Zależy czy mi się będzie nudzić.
- Jeśli tam jest Eryk to na pewno nie będzie. Taki opalony, mojego wzrostu.
- Opalony? - zapytałam z krzywą mina stojąc w drzwiach.
- Z ciemniejszą karnacją. Prawie jak mulat.
- Kumam czaczę. – powiedziałam i wyszłam. – To cześć.

Położyłam deskę na ulicy, położyłam prawą nogę, a lewą się odepchnęłam i przystawiłam. Pojechałam do parku. Było tam trochę głośno. Z kieszeni wyciągnęłam telefon by sprawdzić, która godzina. Niestety miałam wyłączony. Włączę kiedy wrócę. Sprawdziłam czy markera nie zgubiłam. Kiedy już byłam pewna podjechałam bliżej tego całego skateparku i pojechałam na rampę. Nie uważam, ze jestem specjalistką w jeździe na takim czymś, ale wiem, ze nie idzie mi najgorzej i mogę jeździć ze świadomością, ze nie złamię sobie ręki czy nogi.

- Ej! Lala! – usłyszałam, jak ktoś krzyczy. Nie odwróciłam się tylko pojechałam dalej.
- Czarna! – krzyknął drugi głos.
- Chodźmy pokażemy jej jak się jeździ. – powiedział chyba ten pierwszy. Głos już gdzieś słyszałam.
- Żebym ja wam nie pokazała jak się jeździ. – mruknęłam pod nosem i wjechałam na rampę.

Z góry spojrzałam na nadjeżdżających kolesi. Było ich chyba siedmiu. Ustawiłam deskę i zjechałam. Nawet nieźle mi poszło. Zrobiłam kilka tricków których nauczyli mnie Ryan z Fredem i zjechałam dając pole do popisu chłopakom. Kiedy ich mijałam zobaczyłam kogoś ze spuszczoną głową. Wyższy o pół głowy. Nie był w tej siódemce. Jechał osobno. Chyba dopiero co dobił.


The post has been approved 0 times
View user's profile
AsIuLa ;)
Fan jak ta lala
Fan jak ta lala



Joined: 14 Feb 2006
Posts: 282 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: UkF ;)

PostPosted: Wed 20:56, 05 Apr 2006 Back to top

Och dziękuję Very Happy. ALe sama sobie poradziłam i czytam już 4 czę¶ć na Twoim blogu Razz. Ale tu też zamieszczaj bo lepiej sie tak po trochu czyta,niż wszystko na raz. BO bardzo wci±ga i czas zabiera jak sie tak wszytsko na raz chce czytać Very Happy. Więc dodawaj tu,ale trochę czę¶ciej Razz.


The post has been approved 0 times
View user's profile
Drianka
Adminka
Adminka



Joined: 07 Mar 2006
Posts: 785 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Wiocha jak nie wiem :P

PostPosted: Wed 20:59, 05 Apr 2006 Back to top

ok. Bede dodawac czesciej. u mnie na blogu jest 5 czesci Razz no i normalnie to ta... jest 3 Razz podzielona jakos na pol ;]


The post has been approved 0 times
View user's profile
AsIuLa ;)
Fan jak ta lala
Fan jak ta lala



Joined: 14 Feb 2006
Posts: 282 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: UkF ;)

PostPosted: Thu 20:56, 06 Apr 2006 Back to top

Ech normalnie nie wytrwalam wczoraj i nie doczytalam do konca. Strasznie to dłuuuuuuuugie. Oczywi¶cie chodzi mi o te 5 czę¶ci na blogu Very Happy.


The post has been approved 0 times
View user's profile
AgaTka_14_
Stały bywalec
Stały bywalec



Joined: 22 Jan 2006
Posts: 214 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: SuSzEc CiTy

PostPosted: Fri 15:06, 07 Apr 2006 Back to top

Fajne masz to opko Smile. Bedę czytać. Nie chce mi sie wchodzić na bloga :p To dobra dodawaj now± czę¶ć, bo jestem ciekawa co to za chłopak.


The post has been approved 0 times
View user's profile
lloll
Adminka
Adminka



Joined: 21 Jan 2006
Posts: 674 Read: 0 topics

Warns: 0/5
Location: Kraków :)

PostPosted: Sun 12:10, 09 Apr 2006 Back to top

hehe ja już se przeczytałam 4 czę¶ć i musze powiedzieć wszystkim którym sie nie chce wej¶ć na bloga że jest ¶wietna Razz


The post has been approved 0 times
View user's profile
Display posts from previous:      
Post new topicReply to topic


 Jump to:   



View next topic
View previous topic
You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: All times are GMT + 2 Hours